Boży łucznik
Napięty łuk i lecące z dużą siłą strzały. Wokół
drzewa, cisza i spokój. Taki obrazek kojarzy się z legendarnym Robin Hoodem,
żyjącym w lasach Sherwood. Dziś też są ludzie, którzy co prawda nie żyją w lesie
jak słynny łucznik, ale wyrabiają łuki, strzały, z których strzelają dla czystej
przyjemności, a może i czegoś więcej. Taką osobą jest ks. Wojciech Mueller z
parafii pw. Wszystkich Świętych w Tarnowie Podgórnym.
B. Tobolski
|
Strzelanie z łuku nie jest tak proste jak się wydaje. Ks. Wojciech
prezentuje jak powinno się to robić
|
Kiedy ksiądz Wojciech przyjmuje mnie w swoim mieszkaniu na plebanii w jego
holu uwagę zwracają porozwieszane na ścianach łuki i strzały. Wyglądają
naprawdę profesjonalnie. – Pamiętam pierwsze strzały, które robiłem z listewek
z zaostrzonymi gwoźdźmi na końcu – rozpoczyna ks. Wojciech. – Były to czasy
podstawówki, a rozwijałem to później w liceum – dodaje.
Własne strzały i łuk Robin Hooda
Ksiądz wikariusz pamięta też pierwsze poważne łuki, które wyrabiał z kawałków
kupionego włókna szklanego. – Ponieważ włókna były krótkie, łączyłem je rurą
ze specjalnie nagwintowanymi otworami – wspomina. Dziś kupuje już gotowe łuki,
bo jak sam przyznaje dobrej jakości łuk historyczny stanowiący doskonałą
imitację średniowiecznych oryginałów, można już dostać za 400 złotych. Ma się
przy tym gwarancję, że się nie złamie. Ksiądz Mueller do dziś jednak sam
wyrabia strzały. – W łucznictwie historycznym najlepiej mieć strzały cedrowe,
które są lekkie, mocne i niełamliwe – tłumaczy. Dodaje przy tym, że strzały
własnej roboty kosztują od 7 do 10 złotych za sztukę i są dwukrotnie, a czasem
nawet trzykrotnie tańsze niż ich gotowe odpowiedniki.
Nie każdy łuk jest taki sam. Ksiądz Wojciech ma ich różne rodzaje. W jego
posiadaniu znajduje się łuk refleksyjny angielski, długi, ponad dwumetrowy łuk
polski oraz mały i mocno wygięty – tatarski. – Robin Hood strzelał właśnie z
takiego prostego łuku – pokazuje wikary. – Ten krótki za to był bardzo
skuteczny, bo tatar mógł z nim obracać się na koniu, oddając strzały za siebie
– wskazuje na pękaty łuk stojący obok.
Technika ważniejsza od siły
Strzelanie z łuku nie jest wcale taką prostą sprawą. Wymaga sporej siły i
przede wszystkim odpowiedniego sprzętu. Ważne są też wzrost łucznika, zasięg
jego ramion, a nawet płeć. Pod te parametry dobiera się łuki oraz strzały.
Decydującą rolę pełni tu tzw. siła naciągu. – Gdy ktoś zaczyna proponuję
naciąg 16 kg – mówi ks. Wojciech. – Chodzi bowiem o to, by nie koncentrować
się na sile napięcia łuku, ale na celności strzału – wyjaśnia. Zaraz potem
dodaje, że sam wciąż strzela z łuków o takim naciągu. Wspomina też z podziwem
angielskich łuczników, którzy w dawnych czasach używali łuków o naciągach aż
80 kg. Rozmawiając chwilę o cięciwach, które powinny składać się z kilku
połączonych ze sobą sznureczków wytworzonych z odpowiedniego tworzywa i
tarczach, głównie tych słomianych, przechodzimy do techniki strzału.
- Dużo zależy tu od warunków atmosferycznych, wiatru, odległości od celu –
wylicza ksiądz wikariusz. – Im dalsza odległość tym parabola lotu strzały
większa. Trzeba też wiedzieć na ile nasz łuk musimy podnieść, by celnie trafić
– dodaje.
Strzała w strzale i kozaku
Te umiejętności wyrabia się wraz z doświadczeniem, ale w łucznictwie ważna
jest też wrodzona intuicja. – Tu jest podobnie jak z rzutem kamieniem – mówi
ksiądz. Obok intuicji i doświadczenia potrzebny jest też zdrowy rozsądek, by
nie zrobić sobie lub innej osobie krzywdy. – Pamiętam jak kiedyś strzelając do
butelki, trafiłem brata w nogę – opowiada. – Na szczęście nic się nie stało,
bo miał grube kozaki – wspomina ku przestrodze. Ale obok tego dramatycznego
zdarzenia, były też i inne, jak choćby to kiedy podobnie, jak legendarnemu
Robinowi w kapturze, tak i księdzu Wojciechowi udało się trafić strzałą
dokładnie w drugą, tkwiącą już w tarczy. – Pierwsza z nich rozwaliła się
wtenczas na pół – mówi z dumą.
Biblijny cytat ze strzałą
Łucznictwo dla księdza Wojciecha to nie tylko relaks w ciszy, czy pogłębiające
historyczną wiedzę archeologiczne festyny w Piłce, Kościanie, Biskupinie czy
Grunwaldzie. To także, a może przede wszystkim aspekt duchowy, który doskonale
łączy z religią. - Na podstawie łuku i strzał, można zastosować wiele analogii
do sytuacji życiowych każdego z nas - tłumaczy. - Współczesny człowiek jest
czasem, jak strzała bez lotek, która poleci nie wiadomo gdzie, innym razem jak
strzała bez grotu, która nigdy się nie wbije – wylicza. Mówi też, jak wiele
łuczniczych porównań znajduje się w Piśmie Świętym. Wspomina też, że czasem
zdarza mu się w prezencie podarować komuś cytat z Biblii wraz ze strzałą. Na
koniec tego pasjonującego spotkania i mnie przytacza fragment swojego
ulubionego Psalmu 127:
„Oto synowie są darem Pana,
a owoc łona nagrodą.
Jak strzały w ręku wojownika,
tak synowie za młodu zrodzeni.
Szczęśliwy mąż,
który napełnił
nimi swój kołczan.
Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał
z nieprzyjaciółmi w bramie.”
I choć nie przekazuje strzały, zaraża swą niezwykłą pasją...
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL